13:04

Zobacz, pająki tkały welon twój..

Zobacz, pająki tkały welon twój..
Witajcie;) zaczynając od tego że mój blog to nie tylko notatki o kosmetykach nowych, skończonych czy tych nowo zakupionych, ale wedle obietnicy też miejsce, w którym będzie poruszana tematyka ślubna o której jeszcze tutaj nie wspomniałam. Nie ma co się usprawiedliwiać dlaczego. Ważne, że pierwszy wpis na temat zaślubin się pojawi;) 


Zanim o samych zaślubinach to możne słowo o tym jak doszło do momentu, kiedy przez głowę przeszła nam myśl: ,,chce być Twoim mężem, chce być Twoja żona". Otóż będąc w związku często mamy myśli ja to już bym chciała zaręczyn, ślubu, dzieci i wspaniałej stabilizacji. Otóż nie tak szybko moi kochani. Ja będąc dziewczyna mojego chłopaka początkowo chciałam wszystkiego na wczoraj. Jednak nasze obowiązki i problemy dnia codziennego wybiły mnie z rytmu tych myśli. Nie myśląc o tym kiedy w końcu On uklęknie przede mną przyszła nasza 3 rocznica. Dokładnie 09.02.2016r. Szybko zleciało. Pamiętam początku jak by to było wczoraj. Młodzi, piękni, zakochani. Dzisiaj nie zmieniło się nic. Nadal piękni, nadal zakochani, jedynie trochę starsi. Pamiętam ten dzień. Prosto z badań szpitalnych pojechaliśmy gdzieś. Tak gdzieś. Jadąc nie wiedziałam gdzie. Jedyne co wiedziałam to ze jedziemy odpocząć, pobyć razem i spędzić nasze święto fajnie, miło i przyjemnie. Cała droga padały różne pomysły. Nawet Bieszczady moje ukochane Bieszczady, do których wracam z sentymentem. Po zawirowaniach na trasie, ogromnej tajemnicy dokąd się udajemy dotarliśmy do Nałęczowa. 


Mówcie co chcecie. Cała drogę czułam ze coś się szykuje. Na spacerze po nałęczowskim parku przewijany się rozmowy wszelkiego kalibru nawet o zaręczynach i ze to miałabym Go poprosić
o rękę bo przecież równouprawnienie nie może kończy się w momencie, kiedy trzeba wnieść lodówkę na 4 piętro. Zaintrygowało mnie to przeogromnie. Wiedziałam to i czułam, ze to chyba ten dzień a dodatkowo Nałęczów nie był miejscem docelowym. Naszym spacerom czy jakiekolwiek wyjazdom zawsze towarzyszy aparat. Tym razem też tak było. Chowając go do bagażnika samochodu miałam wrażenie, ze zobaczę tam bukiet kwiatów i on padnie na kolana w ten kolejny dzień lutego, ale nie. Poszliśmy do knajpy na obiad - na który czekaliśmy całą wieczność, ale warto było - i tam tez nic. Momentami zaczynałam myśleć,,jaka Ty głupia jesteś" samej siebie było mi szkoda, ze coś przeczuwam co w ogóle nie ma miejsca. Po obiedzie tez nic wiec w drogę znowu. Po chwili dotarliśmy do Kazimierza Dolnego. 


Dotarliśmy do celu. Zatrzymaliśmy się w super miejscu. Wszystko super, ale moje myśli się już pogubiły dawno temu co dalej. spacer uliczkami Kazimierza ma swój urok i klimat. Lubie tam wracać wspomnień jest wiele i zawsze wracam tam z ogromnego sentymentu. Kolejne godziny mijały, a moje myśli razem z nimi. Wróciliśmy do pokoju, szybkie ogarnianko i idziemy na kolacje. Wybraliśmy się do knajpy U Fryzjera. Gorąco polecam.  Jedzenie rewelacja atmosfera extra, świece na stole. Klimatu lepszego być nie mogło na to żeby On w końcu zrobił co ma zrobić. Żebym w końcu  moje przeczucia się potwierdziły. Ze to TEN dzień. Nic. Dalej nic. Straciłam nadzieje na to ze to akurat będzie dzisiaj. Wstydziłam się własnych myśli, ze jak Ty mogłaś w ogóle pomyśleć, ze on chce żebyś jego zona została?? Ej no nie tym razem. Po kolacji był spacer. 


Poszliśmy w stronę Wisły. Ciemno nie powiem jak gdzie i u kogo. Latarnie odbijały się w tafli wody. Klimat romantyczny mimo mrozu, który dawał w kość. Siedząc na ławce zaczęły się wspomnienia, ile to minęło czasu, jak się poznaliśmy, kiedy to wszystko się wydarzyło. Moje myśli odeszły całkowicie chyba z nurtem tej Wisły. Nadzieja na nasze podwójne święto znikła. No i tu się zdziwiłam, gdy nagle mój mężczyzna ukląkł i mega drżącym głosem zapytał ,,czy zostaniesz mona zona?" Hmm.. uczucie, gdy z natury gaduła nie możne i nie umie powiedzieć słowa to bardzo dziwne uczucie. Była przeogromna radość, łzy jak grochy i milion innych pozytywnych emocji. Tylko wśród tego wszystkiego mój już narzeczony dalej klęczał, bo czekał na odpowiedz, bo przecież ja zaoferowana całą sytuacja nawet nie raczyłam powiedzieć, ze TAK ! Narzeczonemu pewnie zrobiło się zimno od tego chodnika bo sam się dopytał czy się zgadzam i czy możne już wstać! Wtedy słowo ,,TAK" poleciało milion razy. 


Mimo, ze przeczuwałam coś w powietrzu, ze wiedziałam ze coś kombinuje to było ogromne zaskoczenie. W momencie, gdy to się nie działo to zawsze myślałam ze będę wiedziała co powiedzieć, ale jak się stało to ten mróz chyba mnie przyłapał do tej ławki. Ogromne emocje to jedyne co mogę powiedzieć. Telefony się rozdzwoniły. Mama nie wierzy. Siostra nie wierzy, a jak wszyscy uwierzyli ze to prawda i nie żadne żarty to zostaliśmy obsypani gratulacjami i ogromnymi ciepłymi słowami. Do dzisiaj mam przed oczami siebie ogromnie ciekawska gdzie, po co, na co 
i dlaczego i jego tego zestresowanego i starającego się nie wygadać, tajemniczego i uśmiechającego się, ze no przecież nic nie kombinuje. Pierścionek był schowany w czerwone pudełeczko, 
a pudełeczko w boczna kieszeń pokrowca aparatu. Zawsze coś sobie tam grzebie, szukam, a tym razem nawet pustej torby z aparatu nie niosłam jak to zawsze bywa. Taka to jest nasza historia. Śmiejemy się, ze mamy tendencję do podwójnych świat. 9 luty jednocześnie początek związku
i zaręczyn i 14 luty moje urodziny i Walentynki. Planując sobie coś w swoim życiu nie zaplanujemy wszystkiego. Są sytuacje, na które nie mamy wpływu, ale najważniejsze żeby były to sama dobre sytuacje, które będą pisały historię naszego życia. My nie myśleliśmy, ze po zaręczynach będziemy planować ślub. Jednak chyba wyszło to bardzo naturalnie tak samo z siebie. Część spraw z tym związanych mamy za sobą, a jeszcze więcej przed nami. Teraz najważniejsze jest to, żeby pielęgnować to co tworzymy już razem, dbać o to i cieszyć się ze mamy ta druga lepsze polowe;))

Myślę, ze więcej o naszych przygotowaniach będę informować w miarę możliwości i postępów jakie zrobiliśmy. O pomysłach jakie chcemy realizować i wizji NASZEGO DNIA tez.

Zobacz, pająki tkały welon twój,
Widzisz, z pajęczej przędzy tkany tiul.

13:11

Moja zmora..

Moja zmora..
Hej.. w czasie deszczu dzieci się nudzą.. w czasie deszczu dzieci się brudzą;) za oknem deszcz okropny. Na chodnikach rwąca rzeka, pod mieszkaniem zalany parking. Uroki jesieni. Dla mnie jesień to nie tylko czas spadających liści i kasztanów, z których w dzieciństwie robiłam ludziki, gorącej herbaty i ciepłych skarpet. Jest to przede wszystkim czas gorących kaloryferów. Oczywiście. Każdy z nas lubi ciepło, a uroki ciepłej podłogi doceniamy od razu po wstaniu z łózka. Jednak sezon grzewczy to nie tylko same plusy. Być może niektóre z Was mają ten sam problem co ja. Moja skóra odkąd pamiętam była mega wymagająca. Po depilacji podrażnienia sięgały zenitu, a wysyp czerwonych kropek nie wyglądał estetycznie. Jednak okazuje się ze nie tylko po depilacji pojawia się problem. 

Suche powietrze jesienno zimowa pora nie pozwala mi zapomnieć o wyzwaniu przed jakim mnie moja skóra stawia. Stosowanie olejków po prysznicu na mokra skore średnio dawało sobie rade, balsamy wszelkiego rodzaju też były bezradne. Miałam okazję przetestować produkty marki Ollian, które posiadają linię nie tylko do skóry suchej, wrażliwej i atopowej, ale również niedojrzałej skierowanej do noworodków i niemowląt, a także dotkniętej schorzeniami takimi jak rybia łuska, łuszczyca, egzema czy AZS. Po konsultacja zdecydowałam się na linię Active, która charakteryzuje się szybkim działaniem, regeneracją, nawilżeniem, a także w efekcie końcowym ukojeniem. 


Jej stosowanie rozpoczynam z głęboką nadzieją, że choć ona na chwile da normalny wygląd mojej skórze i ukoi ten dyskomfort. Nie ma co się łudzić. Taki mój urok, ale nadzieje zawsze trzeba mieć. Cala linia Ollian Active składa się z 3 produktów: kremu, balsamu i emulsji. 
Krem barierowy ma przyjemną formę, co bardzo ułatwia rozprowadzanie. Po nałożeniu czuć intensywne nawilżenie i uczucie wpijania kremu przez skórę. Ma za zadanie działać od pierwszej sekundy, a jego dodatkową zaletą jest to, że można go stosować i na dzień i na noc. 
Emulsja jest dość rzadka, ale przyjemnie się nią myje skórę. Po osuszeniu daje fajny efekt nawilżenia i ukojenia. Regeneruje i koi skórę. 
Balsam jest produktem, który ma gęstą konsystencję. Przyjemnie się go używa, co mobilizuje do regularności stosowania. Zadaniem balsamu jest regeneracja i ukojenie skóry, długotrwała ochrona do 12h, a także gładka, miękka i elastyczna skóra. 
Wszystkie trzy produkty jak dla mnie są bezwonne, co dodatkowo nie drażni w momencie i tak wysokiego poziomu frustracji. Po kilku użyciach mogę powiedzieć, że spełniają swoją rolę, jednak na dokładniejsze recenzje trzeba poczekać. Myślę, że krótkie informacje o tych produktach Was zainteresuje i przetestujecie na własnej skórze:))



Dziękuję za Twój poświęcony czas:)
Buziak.

11:53

Dla miłośników ognia..

Dla miłośników ognia..
Hej:) Za oknem pogoda zdecydowanie jesienna. Szaro, deszczowo i zimno. Chyba nie ma co liczyć na złotą polską jesień, a jedynym rozwiązaniem będzie przygotowanie zimowych kurtek, czapek szalików i rękawiczek o ciepłych butach nie zapominając. Coraz niższa temperatura nie sprzyja spacerom, dlatego warto umilić sobie czas spędzony w domu w inny sposób. 

U mnie najlepiej sprawdza się mieszkanie wypełnione palonym, ulubionym zapachem. Jest ich ogromna ilość na rynku. Każdy znajdzie coś dla siebie od słodkich przypominających dzieciństwo po takie, po które sięgamy bliżej świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy. Ogrom sklepów stacjonarnych, wysp w centrach handlowych, a także sklepów internetowych czy aukcji przyczynia się do coraz większego niezdecydowania nad zapachem, który ma to coś i chcemy być w jego posiadaniu. 
Decydując się na przygodę z woskiem najlepiej byłoby zasięgnąć kilku informacji, które pomogą nam w ich użyciu i wyborze. Posiadanie kominka to połowa sukcesu, ale druga połowa jest znacznie trudniejsza. Dla mnie jest to kilka małych, ale ciężkich kroków, które w efekcie końcowym dostarczają ogrom radości. Za pierwszy uważam sprecyzowanie nut zapachowych, jakie nas interesują. Łatwiej będzie znaleźć ten zapach, który obdarzymy zaufaniem i wpuścimy go do swojego mieszkania na znacznie dłużej niż jedno odpalenie. Drugim krokiem po odnalezieniu odpowiedniego zapachu jest odnalezienie wśród wielu ofert tej, która najkorzystniejsza. Polecam Wam porównanie cen i wybranie tej właściwej. Ostatnimi pozostaje zakup wosku, samplera czy też świecy. W przypadku wosku umieszczamy go w misie kominka, odpalamy podgrzewacz i cieszymy się z unoszącego się zapachu. 
Byłam szczęśliwą posiadaczką wosków Yankee Candle, z których byłam zadowolona mniej lub bardziej w zależności od zapachu. Najbardziej lubię zapachy świeże, słodkie, tajemnicze, męskie, z nutą kwaśnych owoców i kojarzące się z poszczególnymi sytuacjami z mojego życia. Tak już mam. Rzadko zwracam uwagę na nazwę. Czasami mówi ona zupełnie coś innego niż zapach. Jak co roku, Yaknee Candle produkuje nową linię zapachów utożsamiając je z daną porą roku czy okazją. Tym razem jest identyczne. Ewidentnie postawili na zapachy kojarzące się z domowym ciepłem, słodkością oraz nuty przypominające nam o zimnie za oknem i świętach, które zbliżają się małymi kroczkami. Dzięki uprzejmości www.e-candlelove.pl  mam okazję testować zapachy najnowszej linii Yankee Candle Q4 Hollyday Party.


W skład nowej linii wchodzą cztery zapachy:  Macaron Treats, Festive Cocktail, Star Anise & Orange,  All Is Bright. Zapachy jak dla mnie nie są do siebie podobne. Każdy z nich ma w sobie coś innego co kusi do jego nabycia niż poprzednik. Każdy wyjątkowy. Przyjrzyjmy się im bliżej, by odnaleźć coś ,,to coś". 

Macaron Treats Zapach zdecydowanie utożsamiony z nazwą. Paryski przysmak. Dla łasuchów
i smakoszy słodyczy nawet tych na diecie. Piękne zestawienie malutkich ciasteczek i połączenia kremu waniliowo -migdałowego. Przypomina mi zapach wyjmowanego ciasta z piekarnika, ciepłego, słodkiego z dodatkiem ogromnej niecierpliwości, kiedy będzie zimne i gotowe do spożycia. Nuty cukru, wanilii i migdałów wchodzących w skład paryskich makaroników zdecydowanie wyczuwalny. Pierwszy mój sampler w mojej kolekcji i mam nadzieję, że przekonam się do takiej formy. Sampler dostępny w zaskakującej cenie 9,35 zł. Znajdziecie go w sklepie e-candlelove.pl 


Festive Coctail Zapach słodki, kojarzący się z ciepłym grzańcem z wina z dodatkiem soku malinowego albo zapachem gorącej herbaty z dodatkiem żurawiny, cytrusów, wanilii i czerwonej porzeczki. Zdecydowanie wyczuwalne zapachy cytrusowe, ale nie nachalne. Uzupełnieniem zapachu są gałązki sosny obok znajdujące się w pobliżu. Dla mnie będzie idealny przy pierwszych opadach śniegu z kubkiem gorącej herbaty i kapciach na stopach. Wosk dostępny w mega promocji, jak na nową kolekcję 7,65 zł. Dostępne w sklepie e-candlelove.pl 

Star Anise & Orange Zapach bardzo specyficzny. Nie każdemu będzie odpowiadał. Dla zwolenników soczystych pomarańcz i mandarynek, intensywnych goździków i anyżu, piżma sandałowego i wanilii. Zdecydowanie dla osób, które preferują korzenne zapachy. Nie są to moje ulubione, ale na pewno wosk znajdzie swój odpowiedni czas na użycie. Wszak gusta się z zmieniają, także warto mieć w swojej kolekcji coś, co się nam nie podoba na obecną chwilę, bo przy zmianie upodobań będzie jak znalazł. W sklepie e-candlelove.pl znajdziecie w cenie 7,65 zł.


Ostatni z kolekcji Yankee Candle Q4 jest All Is Bright. Szczerze wyrażając swoją opinię mogę zdecydowanie stwierdzić, że przepadłam. Zapach kojarzący się z nastrojową muzyką, otulającym zapachem i romantyczną atmosferą. Delikatny zapach gorzkiego grejpfruta, słodkiej pomarańczy, kwaśnej porzeczki i piżma, które nie drażni naszego nosa. Zapach idealny na romantyczny wieczór przy świecach i pysznej kolacji. Sprawdzi się również do panującej za oknem jesiennej aury za oknem, koca i dobrej książki. Zarówno woski, samplety jak i świece All Is Bright dostępne są w sklepie e-candlelove.pl

Na stronie sklepu Candle Love znajduje się nie tylko woski, samplry, pilary i różnej wielkości świece marki Yankee Candle, ale również akcesoria , pałeczki i kulki zapachowe, a także zapachy samochodowe. Zapach Pink Sands osobiście kojarzy mi się z zapacchem lata, radością wolnego czasu, wakacjami i wyjazdem nad ciepłe morze w czasie urlpu. Idealny do kobiecego samochodu, ale męskiego również kiedy kobieta jest częstym pasażerem:) Zapach Pink Sands znajdziecie w sklepie Candle Love.  


Niespodzianką dla Was jest fakt, iż z okazji otwarcia sklepu internetowego Candle Love do końca miesiąca jest -15% na cały asortyment sklepu. Jest to bardzo atrakcyjna promocja, mimo tego, że ceny regularne nie są również wygórowane. Korzystajcie do końca miesiąca bo na prawdę warto. Ze swojej strony mogę zapewnić Was o przemiłej obsłudze i kontakcie z klientem ze strony sprzedawcy. Przesyłki dostarczane są błyskawicznie, zabezpieczone w odpowiedni sposób, żeby naszym wybrańcom nie stała się krzywda. Gorąco polecam!

Wszelkie opinie dotyczące zapachów, cen czy opinii sklepu są moje. Nie są narzucane przez producenta czy dystrybutora. 

Wszystkie zdjęcia są moją własnością. Zakaz kopiowania. 

Jeżeli po długiej lekturze i wraz z kończącą się herbatą dotarłaś/eś do końca tego wpisu to pozostaw coś po sobie i daj znać czy informacje zawarte na blogu są dla Ciebie przydatne. 

04:20

To jest choroba!

To jest choroba!
Witajcie Kochani:) Chyba wczorajszy post na temat wosków i uwzględnienie w nim mojej nienawiści do deszczowej i pochmurnej jesieni zadziałał:) Dzisiaj jest piękne niebo, ale.. jakieś ale zawsze musi być - wieje niesamowicie. Gdyby nie wiatr to by było rewelacyjnie i poszlibyśmy w końcu na spacer. 

Dzisiaj przychodzę do Was z postem dotyczącym mojego zakupu w Drogerii Natura. 
Jakiś czas temu była promocja - 40%. Oczywiście jak bym mogła przejść obok niej obojętnie. Przecież moje półki z kosmetykami świecą pustkami i widać zbliżające się denko. Otóż nie. Od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad zakupem cielistego cienia do powiek. Chciałam go stosować jako bazę, która wyrównałaby kolor i pomagała w rozcieraniu koloru. Początkowo dostrzegłam jedynie wkłady do kasetki z Kobo, której też nie posiadałam. Ale rozmyślając o niej jednocześnie kurczowo trzymając cienie w dłoni uznałam, że jak to? Cieni nie będę trzymała w jakimś beznadziejnym opakowaniu one muszą mieć swój domek. Zdecydowałam się też i na domek. Skradł moje serce. Super wykonane opakowanko, solidne i pokryte czymś bardzo przyjemnym w dotyku - dające efekt matu. Posiada również lusterko. Miejsca na nowe cienie są idealnie dopasowane, nie za duże nie za małe, a magnes jest na tyle mocny, że z nie ma opcji, aby nam coś wypadło. Zdecydowałam się na dwa kolory: 145 Sandy beach i 201 Iridescent pink. Pierwszy delikatny, beżowy mat - taki jak sobie wymarzyłam, a drugi piękny mieniący się delikatny różo fiolet, który powala na kolana swoją niesamowita miękkością i dającym efektem. 



Z nowości to jedynie korektor Catrice LIQUID camouflage, który podbija serca internetów. Ciężko było z dostępnością, ponieważ był jedynie w wersji ze słoiczkiem, a mi miłośniczce długich paznokci zdecydowanie to nie odpowiada i ze względów estetycznych i higienicznych. Zaryzykowałam. Pokochałam od pierwszego użycia i nie żałuję polecam wszystkim. Kryje idealnie co ma zakryć nie tylko pod oczami. Używałam go podczas makijażu dziennego na kilka godzin, a także idąc na wesele na całą noc i absolutnie nic sie z  nim nie działo. Został na swoim miejscu. 


Tych kolezanek to przedstawiać nie trzeba:) Moje ulubione jedyne kredki do brwi. Pojawiały się w denku na moim blogu. Miałam delikatny problem ze znalezieniem ich w szafie Kobo, ponieważ zmieniło się opakowanie, ale po konsultacji znalazłam. Moje ukochane! Kredki są z dodatkiem wosku, także nie ma potrzeby używania wszelkich żeli utrwalających.


Tyle w temacie Drogerii Natura:) Nowości, hity i ulubieńcy, których na pewno szybko nie zamienie na nic innego:)

Dzięki i koniecznie zostaw coś po sobie:)



06:13

Moja przygoda z paleniem..

Moja przygoda z paleniem..
Witajcie:) Jesień za oknem na maksa.. Ostatni tydzień to szaro buro i ponuro. Dzisiaj jakieś słońce widzę za oknem czy mi się wydaje? Jak pogoda u Was? My mamy takiego pecha z Panem Narzeczonym, że jak jest w miarę pogoda to on w pracy. No cóż zrobić życie to nie bajka:) 
Osobiście nie przepadam za jesienią. Deszcz, wiatr i cała ta aura pogodowa strasznie mnie męczy
i budzi mojego wewnętrznego leniwca, który wstaje z letniego snu. Lubię tą złotą, suchą i słoneczną kiedy można wybrać się na spacer czy pojechać na jakąś mini wycieczkę. My tak lubimy czasami odpalić samochód i jechać przed siebie. Zwłaszcza przez takie wioseczki, gdzie jest ogródek koło domu, okiennice, podwórkowy folwark i ten wiejski klimat. Chciałoby się wtedy mieć co drugi, malutki domeczek z ładnym otoczeniem z dużym podwórkiem, blisko lasu i nie za daleko od miasta. Kto marzy ten dąży do spełnienia marzeń. Jesień dla mnie to nie tylko liście, deszcz, plucha i ogromne wiatrzysko co łamie parasole. Jest to dla mnie czas takiego domowego ciepła i czas spędzony pod kocem z kubkiem gorącej herbaty, a także palącego się kominka obok. Niestety, kominka nie posiadamy jako takiego, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Musimy zadowolić się kominkiem na woski. UWIELBIAM!! Odkąd pierwszy raz odpaliłam kominek z woskiem, a w moim mieszkaniu rozniósł się zapach to przepadłam. Gdyby nie fakt, że muszę jechać do innego miasta po zakup wosków mój portfel płakałby jeszcze bardziej. Tak wiem, mogłabym zamówić, ale jaka to przyjemność? Nie można postać 40 min przy wyspie w centrum handlowym, rokoszować się co lepszym zapachem a za plecami słyszeć oddech sfrustrowanego męża, który wybrał sobie jeden zapach 15 zapachów temu i nie rozumie, dlaczego ja tam tak stoję i wybieram przecież one wszystkie są już teraz takie same. Moja przygoda rozpoczęła się od kadzidełek, których teraz zdecydowanie palę mniej, czyli w ogóle. Stały się dla mnie męczące, duszące i krótkotrwałe. Mimo ich niskiej ceny wolę zainwestować w woski. 
Pierwsze woski jakie kupiłam były to woski z Yankee Candle. Piękne zapachy, każdy wyjątkowy. Zużyłam ich kilka sztuk i przy każdej wyrzucanej foli ból mojego serca znacznie się nasilał. Stało się to moją obsesją. Woski palę zdecydowanie w dni kiedy pogoda za oknem nie rozpieszcza. Nie lubię marnotrawić ich, gdy za oknem jest piękna pogoda czy skwar i pootwierane wszystkie okna. Wolę ten zapach trzymać zdecydowanie tylko dla siebie. Palę je w kominku. Mimo, że posiadam dwa zdecydowanie wolę kominek niski o dużej i głębokiej powierzchni na wosk. Takiego poszukuję - bezskutecznie. 

Pierwsze palenie wosków w kominku zakupionym nad morzem na jakimś straganie we Władysławowie. Mam do niego ogromny sentyment i dużą ilość związanych z nim wspomnień. Jest wysoki i zazwyczaj wkładałam tam dwie świczki postawione na sobie. Oczywiście ta pierwsza od dołu jest wypalona. Zamiarem było, aby płomień świeczki był troszkę wyżej. 


Zapachy Yankee Candle to:
  • Sweet apple, Mindnight jasmine, French lavender, Lemon lavender, Shea butter, Cranberry pea, Cchampaca blossom. 


  • Tak jak styl ubierania się zmienia tak jak i gusta i zapachy. Dzisiaj wolę zdecydowanie zapachy męskie, świeże, słodkie i mające to ,,coś" co tak ciężko zawsze opisać słowami. 
Obecnie swoje woski palę w kominku, który kupiłam.. w sumie sama nie wiem gdzie.. Wpadł mi
w ręce i jest zalążkiem tego, którego poszukuje, a gdyby jeszcze miał większą misę na wosk to bym go pokochała jeszcze bardziej. 


Aktualnie skończyłam już wszystkie zapachy z Yankee Candle, ale pewno do nich wrócę. Obecnie testuję i poszukuję zapachów z firmy Kringle Candle, która również skradła moje serce. 


Jestem posiadaczką kilku zapachów: Fresh air, Watercolors, Slate, Grey, Midnight, Spellbound.


Zaczynając od pierwszego zapachu jaki nabyłam jest to Grey. Kupując go po zachwytach na yt ja również przepadłam. Nie wiem ma on coś w sobie takiego zmysłowego, kuszącego i może to i głupie ale wzbudza takie poczucie bezpieczeństwa. Być może wydawać się Wam może to i dziwne, ale na mnie tak działa. Jest to moje drugie opakowanie, które powoli zaczyna świecić pustką. Uwielbiam go. Polecam wszystkim miłośnikom męskich zapachów. Nie wiem jak Wam, ale mi bardzo przypomina męskie perfumy Cuba. Zdecydowany ulubieniec.


Delikatny zapach kwiatów owoców, trochę wanilii i pudrowości. Lubiany przeze mnie i obecnie wykończony do cna. Mimo, że nie przepadam za zapachem wanilii i pudru to tu mi absolutnie nie przeszkadzało. Jest to spowodowane mieszanką owocowo kwiatową, która przełamuje zapachy męczące mój nos. Polecam w 100% ;)


Jak tak pachnie księżyc to może być moją poduszką. Zapach zmysłowy, tajemniczy i mający w sobie wiele zagadek. Znajdziemy tu troszkę męskiego zapachu i ciemnego lasu, który jest oświetlany przez pełnię księżyca. Polecam na zimowe wieczory, aby przypominał nam o ciepłych, letnich nocach:)


Zapach silny, intensywny, kolejny z nutą nie chłopca a mężczyzny:) Co ja mam z tymi męskimi zapachami? :) Mówcie co chcecie, ale jest to mój ulubiony z najulubieńszych. Kojarzy mi się nie z zapachem deszczy po ziemi tak jak piszą o nim w internetach, a z zadbanym facetem, używającym perfum, które powalają nie tylko panią sekretarkę. Hah jak to zabrzmiało:) Męskość w stu procentach. Jest to zapach wosku, na który bez zawahania zdecydowałabym się na zakup w formie świecy. 


Akwarelki, akwarelki.. Zapach wywołujący na mojej buzi uśmiech i wspomnienia miniętego lata. Słodki jednocześnie delikatnie kwaśny. Kojarzący się z czymś dobrym, wesołym. Zdecydowanie polepszy nam humor w zimny, deszczowy dzień. Jeżeli miałabym polecić zapach osobie, która rozpoczyna przygodę z woskami Kringle Candle byłby to własnie ten. Nienachalny i delikatny.


No tak. Kto z nas nie lubi świeżego powietrza? Takiego zaraz po deszczu? Chyba każdy:) Jednak dla mnie jest to idealny zapach jaki sobie odpalam przy sobocie, kiedy mieszkanie lśni a na suszarce wisi pranie i nie po to aby zabić zapach detergentów, których używaliśmy do sprzątania łazienki, ale po to by podkreślić właśnie ten nieskazitelny porządek.  Jest to zapach mojego idealnego miejsca, świeżości i poukładanej przestrzeni. Bardzo lubię, gdy czuć go w całym mieszkaniu. Polecam, bo nawet jeśli nie posprzątacie to przy tym zapachu uznacie, że jest jak w laboratorium:)


Kochani.. to już koniec mojej kolekcji. Nie jest ona za wielka, ale staram się gromadzić zapachy, które lubię, kojarzą mi się z czymś dobrym, fajnym i przywołują najróżniejsze wspomnienia. 
Ważną kwestią jest fakt, że przydatnym produktem przy wyborze wosków czy jakichkolwiek zapachów jest wąchanie mielonej kawy. Pomoże nam to zdecydowanie w wyłapaniu zapachów jakie są dla nas przyjemne i nie będą drażniły ani nosa ani duszy:)

Wszystkie opinie zawarte w tym poście są moje. Nie są sponsorowane i narzucone przez producenta. 

Jeżeli znalazłaś/eś się przy tym zdaniu to oznacza, że chyba nie jest to pusty słowotok. Teraz wstań
i wybierz się na zakup wosku, by umilił Ci Twój dzień i przypominał o moim poście:)
Pozdawiam Aga:))



12:26

Co mówi mój przyszły mąż?

Co mówi mój przyszły mąż?
Hej:) Uff.. po tych wszystkich promocjach portfel płacze, a mój przyszły mąż mówi: ,,kup sobie trochę przyjemności nie zaszkodzi" Czy on wie co mówi? Czy on wie, że mnie już to wszystko wygania z domu? Ale skoro pozwala to czemu by nie skorzystać:)) A więc zaczynamy lekturę..


Promocje w - 49% Rossmanie doprowadziły mój portfel do uwidocznienia jego gołych ścian:( Zarówno w promocji dotyczącej ust, paznokci, oczu i obecnie trwającej produktów do twarzy zaopatrzyłam się w zapasy dla mnie totalnych hitów od wielu lat, a także nowości, które mnie zaskoczyły i zawiodły. 


A więc rozpocznijmy od hitu o któym nie miałam pojecia do ostatniej promocji w rossmanie z kwietnia. Koleżanka poprosiła mnie abym z nia pojechała do rossmanna po tusz do rzęs. Ku mojemu zdziwieniu zakupiła tusz z Lovely curling Pump Up mascara. Zazwyczaj myślimy, że skoro tusz kosztuje np. 60zł to da nam spektakularny efekt na rzesach mimo tego, że nasze rzęsy nie powalają na kolana swoją długością. Cena regularna o ile się nie mylę to 10.99 w promocji -49% cena jest oszałamiająca bo ok. 6zł i nawet nie przypuszczałam, że skradną moje serce. Koleżanka zakupiła 6sztuk, co nie powiem wywołało salwę śmiechu nie tylko u mnie, ale równiez u Pani, którą ubłagała o kolejne sztuki z dna szuflady, które były jeszcze w tzw. zgrzewce. Odstąpiła mi jedna sztukę i przepadłam.. Tusz marzeń. Idealnie czarny, szczoteczka silikonowa składająca się z krótkich i długich włosków. Nie potrzebuje zalotki, aby uzyskać oczekiwany efekt, cena idealna, a dostepność podczas promocji mówiła sama za siebie. Na cztery sklepy Rossmann w mieście w dwóch nie było, a do jednego nawet nie startowałam, ponieważ znajduje się w centrum, jest o dość małej powierzchni, na której jest setka tratujących się babeczek. Oczywiście w promocji, która była w tamtym tygodniu na tusze zaopatrzyłam się w trzy sztuki. Jednak po wizycie przyszłej teściowej ostały się dwie:) Zapas jest. 

 

Kolejnym produktem jest puder w kamieniu Rimmel Stay Matte w odcieniu 001 TRANSPARENT. Ni ma co się rozpisywać za wiele, bo pewnie każda z nas zna ten produkt, a jeżeli nie to czas najwyższy się zapoznać. Przy ostatniej promocji zakupiłam ten puder. Śpiesząc się spadł mi na podłogę.. Niestety połowa poszła do śmieci, więc się za specjalnie nie nacieszyłam nowym kosmetykiem. Cena regularna to ok. 27zł przy rossmann'owej promocji udało mi się w tej cenie kupić 2 sztuki:)

 

Konturówka Lovely Perfect line w kolorze 1. Kolor idealnie jesienny. Jak dla mnie blady róż zmieszany z delikatnym nude. Piękny. Zdarza mi się stosować na całe usta wcześniej pomalowane balsamem. Pięknie się prezentuje. Jest to moja pierwsza konturówka i zapewne nie ostatnia. Cena to ok. 5zł w promocji


Produkt do ust w stosunku, do którego mam mieszane uczucia to produkt marki Wibo Lip Lacquer rock with me. Kolor typowy nude, jednak jak dla mnie jego trwałość jest bardzo średnia. Jedyny efekt jaki mnie zadowala to nałożenie tego produktu na konturówkę z Lovely. Cena regularna to 11,29, a nr to 2. Drugim produktem kolorowym do ust jest Wibo Million dollar lips w kolorze nr 3. Na zdjęciu wygląda na czerwono różowy na żywo bardziej ciemno różowy. Fajnie zastyga, daje delikatny mat. Niestety moje chęci posiadania koloru nr 1 spoczęły na manowcach z racji tego, że nigdzie nie jest ona dostępna. Nawet na stronie Rossmann i Wibo. A tak bym chciała:(( Cena regularna to również 11.29. 

 

Zapomniany produkt. Będąc jeszcze w liceum (wieki temu za czasów epoki lodowcowej:) ) używałam tego produktu. Byłam bardzo zadowolona. Żel ma specyficzny zapach. Dla jednych będzie okromny, a dla drugich neutralny. Robi co ma robić. W przygotowaniu paznokci do hybryd sprawdza się idealnie. Cena regularna to ok. 8zł.


I ostatnie produkty. Altterra rumiankowa z polecenia Vloglola i Nutrogena. Co do tej pierwszej jestem mile zaskoczona robi co ma robić. Jest tłusta idealna na jesienną pogodę. Cena zaskakująca bo w promocji ok. 4zł. i Drugi produkt Neutrogena Malina Nordycka. Hmm.. Nie wiem, ale mam mieszane uczucia co do niej. Dziwnie się czuje mając ją na ustach. Jest ,,tempa" i mam uczucie, że z moimi ustami się chyba nie polubiły. Cena regularna to 8,99.



Są to już wszystkie produkty z rossmannowej promocji. Nie planuje więcej. Zapasy zrobione:))

Podsumowując takie promocje uważam, że jest ona zdecydowanie najlepszą promocją. Możemy zrobić sobie zapasy i korzystać z ulubionych kosmetyków od promocji do promocji:)

Wszystkie opinie jakie pojawiły się na blogu są to moje osobiste odczucia i sugestie. 

Dziękuję, że to jesteś<3<3














06:15

Niespodziewajka..

Niespodziewajka..
Hej.. Jak wiecie z poprzedniego wpisu moja miłością zaraz po moim przyszłym mężu (tak trzeba to oczywiście zaznaczyć, co by nie było wątpliwości) są paznokcie. Ich pielęgnacja, a także wszelkie zdobienia i techniki ich wykonywania. Jestem samoukiem. Nigdy nie ukończyłam żadnego kursu czy też szkolenia, ale kto wie może kiedyś :) Robię je w taki sposób jaki mi odpowiada - niekoniecznie zadowalający profesjonalistów, ale zachowując wszelkie zasady bezpieczeństwa i higieny, a także estetykę.

Ostatnio miałam okazję otrzymać pewne dary losu, które będę mogła przetestować i wypowiedzieć się głębiej co do działania i efektów przy kolejnej stylizacji paznokci. Oto i one!! 

Produkty KillyS, których naklejki na paznokcie już miałam okazję testować ,,paznokcie temu" :)


Produkty były zapakowane w piękne pudełko zamykające się na magnes. Idealnie wygląda. Subtelnie i z klasą. Istny minimalizm, ale to misie lubią najbardziej. 


Opakowanie zawierało:
1x Top Coat ekstremalnie szybkoschnąca formuła! Przeznaczony do superszybkiego utwardzania, nabłyszczania i przedłużania trwałości lakieru.

1x Top Coat WET LOOK PREPARAT NAWIERZCHNIOWY. Efekt mokrych paznokci! przeznaczony do nabłyszczania, utwardzania i przedłużania trwałości lakieru. 


1x Utwardzacz - baza. Wyrównujący żel z wapniem. Przeznaczony do wyrównywania bruzd n paznokciach i utwardzania miękkich, cienkich paznokci.


3x naklejki ażurowe oraz 1x naklejki wodne na paznokcie.

 

a także patyczki do manicure. 




Wszystkie produkty nie tylko cieszą oko, ale również przydadzą się w kolejnych stylizacjach paznokci. Efekty na pewno znajdziecie na instagramie www.instagram.com/agulecgadulec i na blogu. 

Serdecznie dziękuję marce KillyS za zaufanie i prezenty <3 <3 <3

Wszystkie opinie o produktach jakie są zamieszczane na moim blogu nie są opiniami narzucanymi przez producenta. 

dziękuję, że tu jesteś!! 






13:35

Miłość na zawsze..

Miłość na zawsze..
Witajcie! ;) Nie wiem czy wiecie, ale jedna i chyba największa moja pasją jest robienie paznokci. Kilka lat temu dokładnie 8 ;) (jak ten czas szybko leci) przenosząc się się liceum do liceum postanowiłam iść do kosmtyczki i zrobić sobie paznokcie żelowe. Był to salon w tamtym czasie jeden z najlepszych. Paznokcie były klasyczne. French i delikatny brokacik. Wszystko pięknie ładnie aż do momentu kiedy nie wiedząc kiedy zobaczyłam, że podeszło mi powietrze na kciuku pod żel i pękł moja irytacja osiągnęła szczyt szczytów. Tak się złożyło ze były zaręczyny brata więc tak trochę kicha, ale plaster dal radę. Po tej sytuacji uznałam, że może lepiej będzie zakupić sobie zestaw i nauczyć się robić takie cuda. Kupiłam. Wyszłam majątek. Wydatek rządu ponad 100 te kilka lat temu nie było mało jak na ,,zachcianke". Przez kilka lat robiłam paznokcie ucząc się z blogów, a zwłaszcza z filmów na Youtube. Coś tam zapamiętałam, ale metoda prób i błędów okazała się najlepsza. W momencie kiedy przestałam robić paznokcie żelowe (nawet nie wiem dlaczego) chociaż był to chyba moment, kiedy zaczęłam się spotykać ze swoim przyszłym mężem i szkoda było mi czasu, bo wolałam go spędzić spędzić z ukochanym pojawił sie ogromny buum na paznokcie hybrydowe. W swojej przerwie malowalam paznokcie zwyklymi lakierami, które z różną trwałością sie trzymały. Postanowiłam rozpocząć swoją przygodę przygodę hybrydach na dobre. Zakupiłam kilka lakierów i wręcz się zakochałam w tej technice. Od dłuższego czasu średnio co 3 tygodnie zmieniam kolor i mo planuje zmienić techniki ewentualnie testować nowe marki, kolory i sposoby na nowe wymyślne wzorki. Nie dawno mu mojemu zaskoczeniu otrzymałam paczkę.. 


Oczywiście jak najszybciej otworzyłam i moja buzia mimo zabieganego dnia uśmiechnęła się od ucha do ucha;) była to przesyłka z zestawem lakierów hybrydowych VICTORIA VYNN ;)


Paczka zawierała broszurki, bazę, top i dwa kolory: 

              
       
073 LOST IN PARADISE i drugi

     
077 LUXURY TOPAZ 

Ku mu mojemu zdziwieniu silikonowa matę, która jest rewelacyjna, jako tlo do wykonywania zdjec. Ma ona wymiary 40x30. Jakościowo bardzo solidna i odporna na aceton. 


Do broszur dołączony jest również Color Chart. Wykonany w bardzo fajny sposób i uważam, że zdecydowanie ułatwi wybór kolejnych hybryd do kolekcji.


Zdjęcia zrobiłam specjalnie pod światło, aby było widać w jaki sposób jest wykonany. 

Akurat tak się złożyło, że odrost na moich paznokciach wolał o pomstę do nieba. Nienawidzę mieć odrost. Wg mnie wygląda to bardzo mało estetycznie i nieapetycznie. 


Paznokcie były robione 18 września i jak na hybrydy uważam, że jest to długo. Postanowilam zrobić paznokcie z użyciem nowych cudeniek. 

Paznokcie rozpoczęłam od sciagniecia starej hybrydy i usunieciu skórek..


 Następnie na przetarte paznokcie cleanerem nałożyłam warstwę bazy i utwardzilam w lampie 36W przez 120 sekund.


Kolejnym krokiem było nałożenie warstwy koloru i utwardzenie w lampie. Zdecydowałam się na kolor 077 LUXURY TOPAZ. Postanowiłam nałożyć dwie warstwy, aby kolor był intensywniejszy i idealnie równy. 
Ostatnim etapem było pokrycie paznokci topem.

   
Efekt końcowy bardzo mi się podoba. Nie odwazylam się wcześniej na takie kolory, ale dla slyszanych komplementów warto;)


 Mam nadzieję, że będą się trzymały równie długo jak moje dotychczasowe lakiery hybrydowe.

Miło mi, ze tu dotarlas/es. Oby spodobał Ci się wpis na temat moich nowych produktów i przyczyniasz się do tego, abym częściej tu zagladała i publikowala wpisy o różnej tematyce. Pozdrawiam i ściskam mocno;) Aga;)










Copyright © 2016 agulecgadulec , Blogger