12:38

Co skradło moje serce?

Co skradło moje serce?
Hej:) Wiele z Was zapewne lubi świece. Przekrój zapachów i marek jest ogromny. Począwszy od zapachów okazyjnych typu święta czy pory roku po zapachy jedzeniowe, czy kwiatowe. Wybór jest ogromny. Oprócz świec, wosków czy samplerów warto zwrócić uwagę również na akcesoria, które na pewno ułatwią nam użytkowanie świecy i sprawią, że będziemy dłużej ją palić. Akcesoria Yankee Candle również znajdują się w sklepie internetowym Candlelove. Miałam okazje dzięki uprzejmości sklepu internetowego przetestować kilka z nich, co spowodowało, że moja miłość do Yankee Candle jest bezgraniczna i wieczna.




Na pierwszy ogień poszła Illuma marki Yanke Candle. Wykonana idealnie. Każdy detal to miód na moje serce. Odkąd zaczęłam swoją przygodę z paleniem świec staram się dbać by nie zmarnował się ani gram wosku, a dzięki Illumie na pewno utrzymanie świecy w bardzo dobrym stanie jest łatwiejsze. Działanie Illumy polega na tym, że metal się nagrzewa przenosząc ciepło na szkło, co sprawia, że wosk się rozpuszcza i nie pozostaje na ściankach słoja. Uważam, że Illuma od Candlelove jest to idealne rozwiązane, ponieważ jest to zarówno coś praktycznego, a jednocześnie zdobiącego naszą świecę poprzez to, że przekrój wzorów i kolorów metalu jest na prawdę duży. Każdy z nas znajdzie coś dla siebie. W sklepie online Candlelove znajdziecie Illumy w przystępnych cenach i fajnych wzorach.


Kolejnym praktycznym rozwiązaniem dla świecy jest sweterek. Idzie zima więc fajnie by było, aby nasze świece też miały swoje ubranko. No nie bądźmy tacy samolubni. Produkt od Candlelove wykonany z bardzo fajnej szarej włóczki przeplatanej srebrną nitką, co pięknie odbija płomień dając super efekt. Wystarczy nałożyć taki sweterek na ok. 2h i nasz wosk ze świecy będzie pięknie roztopiony i powstanie basen, a nie tzw. tunel, a palenie się jej będzie równomierne. Musicie obserwować sklep internetowy Candlelove, na którym na pewno już wkrótce znajdziecie odpowiedni kożuszek dla swoich świec, bo zapowiada się sroga zima.


Piękne słoje, wypełnione cudownym zapachem w zależności od zbliżającej się okazji lub po prostu
z tym swoim ulubionym, który umila nam czas w domu. Też to lubię. Odpalam, piękny zapach unosi się w mieszkaniu, ale przychodzi moment, że trzeba ją zgasić. I wtedy są trochę schody. Dmuchnę delikatnie to się nie zgasi, a jak mocniej to wszystkie paprochy z knota wpadną do wosku i wtedy zacznie się przedstawienie z wyławianiem, co nie jest takie proste, bo wosk dość szybko zastyga. Jest ryzyko, że jak już zacznie zastygać to z naszego pięknego basenu powstaną fale Dunaju. To jest jedyna rzecz, której nie lubię podczas używania świec. Nie wygląda to później najestetyczniej,
a przede wszystkim  nie jest to prawidłowe użytkowanie świecy. Jednak to się zmieniło. Moim ostatnim hitem jest niejaki zagaszacz do świec marki Yankee Candle ze sklepu internetowego Candlelove. Zagaszacz wykonany bardzo starannie, a jego detale przyprawiają mnie o rozczulenie. Wygrawerowana nazwa marki na tzw. dzwoneczku (jest to moja osobista nazwa), a na końcu rączki słodki, mały słój, który doskonale uzupełnia całość. Jest on wykonany z metalu, co daje nam pewność, że nie uszkodzimy go podczas użytkowania.


Jeżeli posiadacie taki zagaszacz to witajcie w klubie, a jeżeli nie to zobaczcie jak działa. Po krótkiej prezentacji na pewno będziecie chcieli posiadać go w swojej kolekcji:)


Zestaw tych trzech produktów zdecydowanie umocnił mnie w przekonaniu, ze nie są to tylko gadżety, które do niczego nie służą. Absolutnie. Myślę, że na pewno pozwolą mi na dłuższa radość
z mojej świecowej kolekcji więc czego chcieć więcej? 




Wszelkie opinie o produktach na moim blogu są moimi opiniami. 

Pozdrawiam Was wszystkich. Buziak w polika:)

12:08

Testowania czar..

Testowania czar..
Hej dzisiaj coś nowego na blogu. Coś z nowej beczki, czego jeszcze nie było. Na szybko, ale jest. Zabieganie daje o sobie znać w każdej kwestii. Kwiatki usychają, a mieszkanie trzeba odgruzowywać. Trudno. Czasami i takie chwile są w naszym życiu, że czas ucieka i kursujemy między dwoma miejscami. Dom - praca z trasą odwrotką oczywiście praca dom. Nie ma co narzekać, bo zawsze może być gorzej.

Ale tu nie o tym. Kilka dni temu otrzymałam przesyłkę. Wiedziałam o niej bo moja poczta mnie uprzedziła mailem. A mowa tu o EverydayMe. Strona, która umożliwia nam testowanie produktów. Ciekawych, przydatnych i z różnej kategorii.

Mi tym razem udało się załapać na testowanie serii Blend-a Med, w której skład wchodzi pasta do zębów Blend-a-Med 3D White Luxe Perfection, a także produkt przyśpieszający wybielanie zębów Whitening Accelerator. Dodatkowo książeczka, w której możemy notować badanie opinii, pakiet ulotek, a także przewodnik projektu. 


Pasta do zębów i..


produkt do wybielania zębów..


Jestem bardzo ciekawa efektów, ale trzeba być cierpliwym i regularnie używać, a rezultat powali nas na kolana:)








11:33

Letnie zapachy jesienią..?

Letnie zapachy jesienią..?
Hej:) Z racji tego, że jestem zabiegana jestem tu rzadko, ale mam nadzieję, że to się zmieni
w najbliższym czasie i moja organizacja wskoczy na wyższy level:)

Pogoda jest średnia powiem krótko. Rano idąc do pracy mroźne powietrze daje popalić moim zatokom, a wracając lepiej nie jest. Może gdyby spadł śnieg to moje samopoczucie byłoby lepsze widząc pierwsze bałwany i ten biały puszek, który wprowadza nas w klimat świąteczny, który już nie długo się rozpocznie. Ale widząc tą szarą pogodę za oknem to chyba wolałabym, żeby teraz było lato. 
Mój wieczór od dwóch dni umilam sobie świecami. To nie nowość, ale zazwyczaj pali się zapachy jesienne, cięższe, otulające i korzenne, a ja postanowiłam przełamać stereotypy i odpalić coś iście wakacyjnego. 
Mianowicie TADAM! Turquoise Sky!. Zapach zdecydowanie słodki, lekki, wakacyjny, przypominający najlepsze wakacje życia z błękitnym niebem, na którym nie ma ani jednej chmurki. 
Pali się wypełniając moje metry słodkością i wspomnieniami. 
Trzeba się pocieszać przy tak paskudnej aurze:) Yankee Candle w Turquoise Sky skomponowało zapach morskich fal i piżma z dodatkiem trawy cytrynowej co daje wakacyjny relaks w jednym miejscu. 
Turquoise Sky ze sklepu E-Candlelove zdecydowanie przypomina mi moje pierwsze wakacje nad naszym polskim morzem kilka lat temu. Wyjazd ten sprawił, że pojawiła się u mnie druga, bezgraniczna miłość - miłość do naszego morza. Za każdym razem jak tam wracam to pamiętam moment, kiedy pierwszy raz zanurzyłam stopę w lodowatej wodzie mimo prawie 40 stopniowego upału. Warto mieć wspomnienia i zapach, który będzie nam się kojarzył z tymi chwilami


Myślałam, że pomysł palenia takich zapachów nie przyjdzie mi do głowy, ale te moje zapachowe zachcianki tak mnie zaskakują, że sama siebie nie bardzo poznaję:)
Zapach dostępny jest w sklepie internetowym E-Candlelove w bardzo fajnej cenie. Oprócz niego dostaniecie bardzo duży wybór innych ciekawych produktów z Yankee CandleKringle Candle i Goose Creek


Kolejny post będzie już nie długo, a w nim jak dla mnie kilka nowości od E-Candlelove
i podpowiedzi dotyczących świec od Yankee Candle

Pozdrawiam serdecznie :))

13:17

Dzień z przygodami, ale wypełniony radością po brzegi

Dzień z przygodami, ale wypełniony radością po brzegi
Cześć i czołem:) 
Dzisiaj piątek weekendu początek. Kto pracuje bądź się uczy na pewno jest to jego ulubiony dzień wyczekiwany od poniedziałkowego poranka. Dzisiaj rozpoczynając prace wcale nie myślałam o tym, żeby się na niej skupić i bo moje myśli były zupełnie gdzieś indziej. Nie w biurze. Nie na listopadowym spacerze. Nie w sklepie z ciuchami. Zgadniecie? Może i zgadniecie, ale jak nie to Wam powiem: w domu. Pewnie część z Was zapyta dlaczego w domu? 
A to dlatego, że dzięki uprzejmości Candlelove moja kolekcja Kringle Candle i Yankee Candle się powiększyła. Nie ma nic lepszego jak wyczekiwanie paczki, pęd do domu po czym okazuje się, że paczkę odebrali szanowni sąsiedzi podczas mojej nieobecności zasługując tym samym na czekoladę. Cóż to było wczoraj. Brak czasu, żeby podzielić się z Wami moimi cudownościami na gorąco sprawił, że zasiadam do tego dzisiaj. I bądź tu człowieku mądry i wysiedź w robocie jak w domu takie wspaniałości czekają. Niedopisania i wyobrażenia sobie jak czas się wtedy dłuży.

Zaczynając od początku. Odebrałam paczkę i zanim się dostałam do zawartości to musiałam pokonać folię. Ucieszyłam się, bo przynajmniej miałam pewność, że nic się nie potłukło, połamało czy zniszczyło w jakikolwiek sposób. Moje oczy się zaiskrzyły widząc wszystkie produkty. Kiedy dostałam się do zawartości to w sumie nie wiedziałam za co mam się zabrać.

Jako pierwsze moją uwagę przykuło duże zawiniątko. Zawartość mnie zaskoczyła i wprawiła
w delikatne osłupienie. Zapach zawartości, czyli świecy Yankee Candle Winter Glow przebijał się jeszcze przez opakowanie. Zdecydowanie wyczuwam delikatną pudrowość z akcentem eukaliptusa
i lawendowych kwiatów. Uwieńczeniem całości jest dodatek słodkiej pomarańczy i rozsypanego
w kuchennej szufladzie suszonego rozmarynu.  Candle kojarzy mi się z porannym spacerem, kiedy mróz szczypie za nos i uszy, śnieg skrzypi pod butami, a na chodnikach nie widać żadnych śladów przechodniów. Pierwsze sanki, pierwszy bałwan i pierwsze orły na śniegu. Według mnie świeca zapachowa Winter Glow jest świecą intensywną zarówno w momencie palenia jak i w stanie spoczynku. Jej zapach wyczuwalny jest na małych powierzchniach bardziej intensywnie, wiadomo na większych mniej, jednak ja wolę tą pierwszą opcję. Przy prawidłowym przygotowaniu do palenia świeca równomiernie się topi nie robiąc tunelu. Zapach Winter Glow od Yankee Candle dostępny jest w sklepie internetowym Candlelove aktualnie w promocyjnej cenie w postaci wosku, samplera,
a także dwóch rozmiarów świec. Małej i dużej. Myślę że mieszanka tych nut zapachowych przypadnie do gustu zwolennikom zapachów świeżych i delikatnie słodkich, delikatnie miętowych, ale nienachalnych. W moje łaski wkupił się od pierwszych sekund.


Do mojej kolekcji dołączył również daylight marki Kringle Candle Cashmere&Cocoa. Powąchałam
i pierwsze na co miałam ochotę to zrobić sobie gorącego Puchatka posypanego piankami Marshmallow i małego tosta z dużą ilością nutelli. Zdecydowany zapach gorzkiego kakao i gorącego mleka, na którym w mgnieniu oka zrobi się kożuch, a to wszystko przy oknie za którym słońce zrobiło srebrną taflę lustra na śniegu. Cashmere&Cocoa jak dla mnie jest to zapach, który zdecydowanie można zaliczyć do zapachów jedzeniowych. Myślę,że Kringle Candle oprócz tych nut zapachowych dołożyło również łyżkę waniliowego kremu, odrobinę piżma i sandałowca. Osobiście czując ten zapach to chce mi się jeść. Uważam, że znajdzie swoje miejsce u dla miłośników gorących, słodkich, zimowych trunków. Na Candlelove.pl dostępny jest w promocyjnej cenie
w postaci wosku i daylight. 


Kringle Candle zdecydowanie czyta w moich myślach. Potwierdzeniem na to jest daylight Oak&Fig. Zapach, który podbił moje serce. Jak dla mnie zdecydowany zapach słodkiej figi z delikatnie wyczuwalnym dymnym akcentem. Myślę, że jest to zapach, który posiada tez nuty delikatnych męskich perfum, których bazą jest soczysta, dojrzała figa. Kolejny zapach, który dołączył do mojej jedzeniowej kolekcji. Kojarzy mi się z krojona  figą i aromatem jaki wydobywa się po przygotowaniu z niej koktajlu. Oak &Fig jest dość intensywny i zawładnie duża powierzchnia w mojego mieszkania. Nuty jakie wyczuwam w tym daylight od Kringle Candel są przyjemne, słodkie i wprawiające mnie w dobry nastrój. Daylight składający się jak dla mnie ze słodkiej figi, szczyptą gorzkiego kakao
i delikatnej świeżo zmielonej kawy z dodatkiem wanilii. Uważam, że jest dopełnieniem udanego dnia i rozpoczynającego się obecnie weekendu, czyli samych dobrych wiadomości. W sklepie internetowym posiadającym marki Yankee Candle, Goose Greck i Kringle Candle dostępny jest
w postaci wosku, daylight, a także dużej świecy.


Comfy Sweater również dołączył do mojej kolekcji w postaci daylight. Zapach przypominający mi wełniany sweter, uprany w ulubionym płynie do prania, który czuć po otworzeniu szafy w zimowy poranek. Sweter , który po założeniu doprowadza nasze elektryzujące włosy do życia własnym życiem. Zdecydowanie kojarzy mi się również z wełniana, różowa czapka, która kiedyś zrobiła mi na drutach babcia. Gryzła niemiłosiernie, ale po jej kombinacjach i umiejętnościach krawieckich nosiłam ją dwa sezony. Zapach daje mi uczucie otulenia, ciepła i wieczornego relaksu ze szklanką dobrej herbaty. Uważam, że marka Kringle Candle zdecydowanie trafia tym zapachem do miłośników ciepła i czasu spędzonego w domowym zaciszu. Comfy Sweater dostępny jest online
w sklepie Candlelove
w postaci wosku, daylight, a także dużej świecy w bardzo fajnej cenie. 


Yankee Candle Snow in Love dzięki uprzejmości online shop Candlelove dołączył do mojej skrzynki zapachów. Miłosny śnieg kojarzy mi się jedynie z moją drugą lepszą połową. Wspólnymi wieczorami podczas, gdy za oknem masa śniegu i porankami, kiedy nasz sen jest znacznie krótszy, bo czas odśnieżania samochodu nastał. Czas kiedy wieczory są długie i mamy czas na to żeby obejrzeć wspólnie film i rozgrzać się lampką grzanego wina. Snow in love dla mnie to zapach, który jest delikatnie pudrowy z dodatkiem sosnowych igieł pokrytych śniegiem i nutką drobnych kwiatków, które uchowały się pod śnieżnym puchem przez anomalie pogodowe. Zapach intensywny nadający się do palenia na dużej powierzchni. Zapewne znajdzie swoich wielbicieli jak i przeciwników, którzy stwierdzą, że jest on duszący, ale moje serce skradł. W online shop Candlelove dostępny jest w postaci wosku, samplera i świecy w dwóch wielkościach. Myślę, że jest on godny polecenia zakochanym, którzy chcą sobie umilić wspólne, zimowe wieczory.



Piernikowy ludzik. Tak mogę opisać sampler od Yankee Candle Snowflake Cookie. Zapach, który przypomina mi o zbliżającym się okresie pieczenia pierników ze znajomymi. Masa kolorowych, jadalnych perełek, lukier w przeróżnych kolorach, posypki przyprawiające nas o oczopląs i główni bohaterowie - pierniki własnej roboty, które studzą się na balkonie, bo przecież chcemy je jak najszybciej udekorować. Wyczuwam tu również delikatną nutę gorącego piekarnika, lukru i kory cynamonu, czyli wszystko co słodkie i dające ogrom radości. Snowflake tak jak i na etykiecie kojarzy mi się z czymś przyjemnym i różowym. W sklepie Candlelove online Snowflake cookie dostępny jest w promocyjnej cenie jako zapach miesiąca w postaci wosku, samplera, i świecy w dwóch rozmiarach średniej i małej.


Podsumowując te wszystkie dobroci dla mojego nosa jestem oczarowana. Wszystkie zapachy trafione w 100%. Teraz przez najbliższy czas będę miała codziennie problem najwyższej wagi,
a mianowicie jaki zapach wpuścić na swoje salony. Pamiętajcie, że już nie długo Mikołajki, a zaraz po nich magia świątecznych prezentów. Może wato się zastanowić i sprezentować najbliższym wosk, sampler bądź świece. Wybór asortymentu przeróżny, a obsługa na medal ten najzłocistszy. Wiem to
z autopsji. Sklep online Candlelove posiada super obsługę i na pewno pomoże rozwiać wszelkie wątpliwości zarówno na Facebook'u jak i Instagramie


Na dziś tyle. Kto wytrwał do konca? Komu należy się medal? 
Pisać i nie bać się dzielić świecowymi doświadczeniami w komentarzach, instagramie i Funpage Candlelove. Przesyłam mroźne buziaki:*





13:53

W innym stylu..

W innym stylu..
Hej dzisiaj coś nieco w innym stylu. Trochę sentymentalnie, a jednocześnie chcąc zachować
w pamięci jak najdłużej te momenty o których na co dzień się nie pamięta. 

Każdy z nas pewnie ma z dzieciństwa takie skojarzenia, które przyprawiają nas o gęsią skórkę na ciele jak i takie, na myśl o których rwące rzeki miodu płyną po naszym sercu. W mojej pamięci jest wiele wspomnień. Utkwiły takie obrazy z mojego dzieciństwa, które jak by na chwilę stały się rzeczywistością to bym oszalała z radości. Doskonale pamiętam zimę, mamę ciągnącą mnie na sankach i pytanie sąsiadki ,,dokąd idziesz tak rano?" moja odpowiedź była bez zawahania ,,na służbę". Traktowałam to jak służbę i codzienny rytuał, który powtarzał się w takim samym schemacie do momentu aż poszłam do szkoły. W zimie całe dnie spędzałyśmy w domu, wrzucając drewno do starego pieca i wymyślając ,,w co dzisiaj się pobawimy". Dzień mijał nam szybko na wyciąganiu prawdziwych leków i zabawie w aptekę (wiem niebezpieczne, ale wtedy liczyła się frajda z bycia Panią farmaceutką), liczeniu starych pieniędzy kolejny raz czy oby ich nie ubyło i prośbach dziadka, żeby zagrał coś na organce. Aż do godziny ,,0", czyli momentu kiedy zaczynał się serial. Serial dzieciństwa, dla mnie zmora. Do dzisiaj śmieję się, że wszystko się kiedyś kończy, ale nie MODA NA SUKCES! Tak mowa tu o słynnym serialu podczas, którego nawet myszy nie miały prawa wyjść i zobaczyć co słychać w obejściu. Dziadek grzecznie czekał na koniec, a ja razem z nim słuchając babci monolog w trakcie o Booke, Ericu, Stephani i Sally Spactra sprawiały, że nigdy sama z własnej woli nie obejrzałam żadnego odcinka. Mama po pracy odbierała mnie od babci. Po chwili rozmowy
i streszczenia dnia co robiłyśmy rozpoczynał się serial, a kontynuacja rozmowy była po napisach końcowych. 
Huśtawka na sznurkach plecionych przez dziadka, zabawy w sklep z babcią, podpatrywanie jak dziadek plecie koszyki małe i duże, możliwość wyciągnięcia najcenniejszych bibelotów, bo byłam najmłodsza, nasze wychodne  do sąsiadki po mleko i kawę przy okazji,  a także mnóstwo psot i psikusów z jakimi codziennie dziadkowie musieli się zmagać. 
Tradycja jednak była jedna. Słodka. Aromatyczna. Z dodatkiem mleka najlepsza. Mowa tu o bułkach tzw. pierogach, które babcia piekła co sobotę w zielonym piętrowym piekarniku albo w tzw. duchówce w piecu. Nadziewała je zazwyczaj drylowanymi wiśniami. 
Teraz ja jako dorosła kobieta staram się odtworzyć zapachy i smaki swojego dzieciństwa w swoim domu sprawiając przyjemność domownikom. Postaram się przekazać Wam najlepszy przepis na kawałek mojego dzieciństwa:)

Składniki jakie Wam będą potrzebne to 45 g drożdży świeżych 50g masła, 170ml mleka, 70ml śmietany 18%, 1 jajko całe i 1 żółtko, 70g cukru i jeden cukier wanilinowy. 
Wszystkie te składniki łączymy ze sobą w rondelku delikatnie podgrzewając i odstawiamy na 10-15 minut do momentu aż drożdże nie zaczną pracować. 
Po odstawieniu do miski przesiewamy 600g mąki pszennej i łączymy z wyżej wymienionym rozczynem wyrabiając ciasto. 



Do posmarowania użyjemy białka (żółtko wykorzystałyśmy do rozczynu), a kruszonkę robimy z 4 łyżeczek mąki, 4 łyżeczek cukru i 1,5 łyżki masła. Można kruszyć jednak ja robię z tego kulkę i ścieram na tartce:)



Ciasto dzielimy na równe 11-12 części w zależności od tego o jakiej wielkości chcemy nasze pierogi. Każdy kawałek ciasta rozwałkowujemy (ja robię to w rękach coś na wygląd małej pizzy) układam wiśnie lub inne wybrane nadzienie i formuję kulkę. 


Układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Jeżeli są już ułożone wszystkie smaruję je białkiem, a kruszonkę ścieram na tartce. Pozostaje jedynie upiec w piekarniku 20-22 minuty nagrzanym do 180C. 


Pamiętajcie! Warto mieć wspomnienia, warto je pielęgnować i dzielić się smakami dzieciństwa z rodziną, a w odpowiednim momencie przekazać je dalszym pokoleniom, aby stały się tradycją rodzinną, którą będą wspominali nasi potomkowie. 
Życzę Wam samych dobrych wspomnień, bo tylko takie należy pielęgnować. Złe wyrzucić z pamięci i miejsce pozostawić na te, które są jeszcze przed nami. 

03:27

Idealny zamiennik..

Idealny zamiennik..
Hej:) Przechodząc do rzeczy bez zbędnego pitu pitu jakiś czas temu publikowałam post na temat lakierów hybrydowych, a dokładniej marki Victoria Vynn

Z upływem czasu mój odrost był tak duży, że postanowiłam odświeżyć kolor i pokazać Wam jak robię to krok po kroku.  Postanowiłam przedstawić  to tak, jak zawsze wykonuję usuwanie lakieru hybrydowego i w taki sposób jaki mi najbardziej odpowiada. A więc zagłębiajcie się w lekturę:)

Jak widzicie na zdjęciu poniżej mój odrost jest znaczny. Zazwyczaj moje paznokcie zmieniam średnio co 3 tygodnie, a w ekstremalnych warunkach zdarzało mi się co 4. Wszystko zależy od tego czy mam dłuższą chwilę - bo wiadomo samemu zajmuje to troszkę dłużej - i od tego w jakim stanie są moje paznokcie. 


Swoje usuwanie lakieru hybrydowego rozpoczynam od zmatowienie Topu przy użyciu delikatnego pilniczka badź kostki, która zazwyczaj każda z nas ma w swoim asortymencie. 

Następny krok zapewne jest Wam znany. Mowa tu o ściąganiu hybrydy acetonem. W domowych warunkach jest nam potrzebna folia aluminiowa, waciki i aceton. W swoim asortymencie zużyłam czysty aceton, a dzięki uprzejmości jednej z wiodących manicurzystek w swoim mieście dostałam małą podpowiedź co do zamiennika:)


 Do usuwania lakieru hybrydowego używam zmywacza do paznokci z Biedronki BEBEAUTY. Paradoksem jest fakt, że jest to zmywacz NIE ZAWIERAJĄCY ACETONU. Jednak idealnie sobie radzi.

 

Zmywaczem nasączam wacik zawijając na palcu, a następnie owijam paznokcie folią. Pozostawiam na ok. 7-8 minut.


Po tych kilku minutach ściągam folię. Na potrzeby zdjęcia ściągnęłam ze wszystkich na raz, jednak zazwyczaj robię to pojedynczo.


TADAMM!! Zmywacz idealnie poradził sobie z hybrydą. Teraz pozostaje delikatnie ,,zeskrobać" lakier i zająć się dalszą procedurą:)


Po usunięciu hybrydy nadaję kształt paznokciom i przystępuję do dalszych czynności.

W kolejnym etapie użyję swojego zapomnianego, ale jakże cudownego produktu z Lovely nakładając go na skórki w celu usunięcia. 


Pozostawiam żel na kilka minut

 

a następnie przy użyciu kopytka i cążków doprowadzam pazurki do ładu i porządku:)


Paznokcie dokładnie przecieram Cleanerem, aby pozbyć się żelu i pyłków po piłowaniu. Teraz są gotowe na malowanie nowym kolorem i świętym spokojem na kolejne kilka tygodni:)


Podsumowując: ok. roku robię paznokcie hybrydowe. Jestem samoukiem i nigdy nie uczęszczałam na żadne kursy czy szkolenia, a efekty moich prac są jedynie dowodem na to, że kto chce się nauczyć czegoś nowego to metodą prób i błędów osiągnie cel. Dzisiaj nie wyobrażam sobie malowania paznokci co drugi dzień zwykłym lakierem. Zapomniałam o nich i większości się pozbyłam, bo kiedyś byłam ich maniaczką. Na początku nie było łatwo, ale z czasem nabrałam wprawy. Cenię sobie wygodę, a estetyczne dłonie to coś na co bardzo zwracam uwagę. Spokój z malowaniem paznokci na 3 tygodnie już nie jest marzeniem:]

Wszelkie opinie zawarte na moim blogu są moimi własnymi i nie narzucanymi przez producentów.

07:50

Coś o prezentach..

Coś o prezentach..
Hej nie było mnie tu chwile, ale powracam:)) 

Powoli w sklepach rozpoczyna się szaleństwo prezentowe. Wszędzie widać asortyment Bożenarodzeniowy, a w supermarketach zmiany działów. Za chwilę Mikołaj i moc Gwiazdkowych prezentów. Dobór prezentów jest chyba najtrudniejszy wśród tej całej magii. Co się przyda, co się spodoba, czym pozytywnie zaskoczymy najbliższych. Teraz chyba nie istnieje coś takiego jak odpowiednie prezenty na święta. Kupuje się wszystko co może się przydać, ucieszyć i sprawić przyjemność. Obecnie jest przeogromny wybór pięknych rzeczy jakie możemy sprezentować od ubrań, dodatków do domu, słodkości cudownie zapakowanych po kosmetyki, perfumy, świece i wiele innych. Nigdy nie zdarzyło mi się nie trafić z prezentem. W ciągu roku zawsze jest kilka okazji np. urodziny, Walentynki, Dzień Chłopaka, Mikołaj, Gwiazdka, na rocznicę też zawsze znajdzie się jakiś upominek:) Jednak coś czuję, że moja skarbnica z pomysłami ujrzy dno. Z okazji na okazję coraz ciężej jest mi wymyślać coś czym jednocześnie zaskoczę i trafię w gust:( 

W tym poście chciałabym Wam  podpowiedzieć jak w fajny sposób możecie kogoś zaskoczyć i sprawić mega prezent. W tym przypadku będzie potrzebna jedynie informacja: jakie zapachy preferuje wybrana osoba słodkie, bardziej świeże, pudrowe, owocowe czy niespotykane. Z racji tego, że musiałam zdecydować się na prezent dla znajomej dzisiaj przede mną było nie lada wyzwanie. Postanowiłam wybrać się w swoim mieście do Mydlarni u Franciszka. Wchodząc wiedziałam, że już przepadłam. Pięknie wyeksponowane produkty, regał z mydłami, półka z ozdobnymi pudełkami i ten zapach. Rewelacja. Po rozmowie z przemiłą Panią, która opowiadała mi o asortymencie wiedziałam, że szybko to ja stamtąd nie wyjdę. Po długich namysłach zdecydowałam się na dwa produkty. 



Pierwszy z nich to Balsam do ciała z masłem Shea Magnolia. Gdyby była możliwość przesyłania zapachów to bym to uczyniła. Połączenie masłe Shea i Magnolii to wymarzony zapach, Delikatny, kwiatowy, ale nie nachalny. Przypadnie do gustu nawet tym najbardziej wybrednym klientom. Jego działanie możemy zauważyć już po chwili od użycia. Bardzo mocno nawilża, a przy swojej zbitej konsystencji powoli pod wpływem ciepła naszej skóry rozpuszcza się w gęstą maź. Produkt zapakowany jest w pudełeczko, które są ręcznie przez Panie dekorowane, a wybór jest ogromny i na każdą okazję. Ja zdecydowałam się na motyw z tortem, ponieważ okazją są urodziny.  Cena podawana jest za 100g. Wiadomo jest to tak jak w przypadku produktów spożywczych na wagę +/- 5g. 




Dodatkowo do balsamu chciałam zdecydować się na mydło. Wybór jest ogromny. Od ciekawych wzorów po jeszcze ciekawsze zapachy oczywiste jak i mnie. Sam wygląd takiego mydła w łazience zachwyca. Można je wyeksponować na różne sposoby. Mój już się układa w głowie. Po dłuższej chwili zdecydowałam się na formę mydła adekwatną do okazji - czekolada:] Wygląda znajomo jak najlepsza czekolada Shogetten. Pięknie zapakowana z dodatkiem suszonych kwiatków i tasiemki prezentuje się rewelacyjnie. Zapach? OBŁĘDNY! Gorzka, prawdziwa czekolada. 


Dodatkowo moje wybrane produkty zostały pięknie zapakowane, co na pewno jest dodatkowym atutem firmy. 


W ozdobnym opakowaniu znalazły się produkty, a także ulotki dla solenizantki. Dzięki uprzejmości Pani, która mnie obsługiwała dostałam również zestaw lektury dla siebie na jesienny wieczór.


Podsumowując. Jestem oczarowana produktami. Same opakowania kuszą nie mówiąc o zawartości. Jestem ciekawa wielu z nich. Sukcesywnie będę raz na jakiś czas robić sobie przyjemność i korzystać z dobroci jakie są w moim mieście. Dodatkowym atutem sklepu jest możliwość założenia sobie karty. Przy zakupach zbieramy sobie punkty uzyskując rabaty. Istnieje możliwość zakupienia produktów online. Gorąco polecam,

Mój wpis nie jest sponsorowany, a wszelkie opinie są moimi własnymi. 
Copyright © 2016 agulecgadulec , Blogger