13:53

W innym stylu..

Hej dzisiaj coś nieco w innym stylu. Trochę sentymentalnie, a jednocześnie chcąc zachować
w pamięci jak najdłużej te momenty o których na co dzień się nie pamięta. 

Każdy z nas pewnie ma z dzieciństwa takie skojarzenia, które przyprawiają nas o gęsią skórkę na ciele jak i takie, na myśl o których rwące rzeki miodu płyną po naszym sercu. W mojej pamięci jest wiele wspomnień. Utkwiły takie obrazy z mojego dzieciństwa, które jak by na chwilę stały się rzeczywistością to bym oszalała z radości. Doskonale pamiętam zimę, mamę ciągnącą mnie na sankach i pytanie sąsiadki ,,dokąd idziesz tak rano?" moja odpowiedź była bez zawahania ,,na służbę". Traktowałam to jak służbę i codzienny rytuał, który powtarzał się w takim samym schemacie do momentu aż poszłam do szkoły. W zimie całe dnie spędzałyśmy w domu, wrzucając drewno do starego pieca i wymyślając ,,w co dzisiaj się pobawimy". Dzień mijał nam szybko na wyciąganiu prawdziwych leków i zabawie w aptekę (wiem niebezpieczne, ale wtedy liczyła się frajda z bycia Panią farmaceutką), liczeniu starych pieniędzy kolejny raz czy oby ich nie ubyło i prośbach dziadka, żeby zagrał coś na organce. Aż do godziny ,,0", czyli momentu kiedy zaczynał się serial. Serial dzieciństwa, dla mnie zmora. Do dzisiaj śmieję się, że wszystko się kiedyś kończy, ale nie MODA NA SUKCES! Tak mowa tu o słynnym serialu podczas, którego nawet myszy nie miały prawa wyjść i zobaczyć co słychać w obejściu. Dziadek grzecznie czekał na koniec, a ja razem z nim słuchając babci monolog w trakcie o Booke, Ericu, Stephani i Sally Spactra sprawiały, że nigdy sama z własnej woli nie obejrzałam żadnego odcinka. Mama po pracy odbierała mnie od babci. Po chwili rozmowy
i streszczenia dnia co robiłyśmy rozpoczynał się serial, a kontynuacja rozmowy była po napisach końcowych. 
Huśtawka na sznurkach plecionych przez dziadka, zabawy w sklep z babcią, podpatrywanie jak dziadek plecie koszyki małe i duże, możliwość wyciągnięcia najcenniejszych bibelotów, bo byłam najmłodsza, nasze wychodne  do sąsiadki po mleko i kawę przy okazji,  a także mnóstwo psot i psikusów z jakimi codziennie dziadkowie musieli się zmagać. 
Tradycja jednak była jedna. Słodka. Aromatyczna. Z dodatkiem mleka najlepsza. Mowa tu o bułkach tzw. pierogach, które babcia piekła co sobotę w zielonym piętrowym piekarniku albo w tzw. duchówce w piecu. Nadziewała je zazwyczaj drylowanymi wiśniami. 
Teraz ja jako dorosła kobieta staram się odtworzyć zapachy i smaki swojego dzieciństwa w swoim domu sprawiając przyjemność domownikom. Postaram się przekazać Wam najlepszy przepis na kawałek mojego dzieciństwa:)

Składniki jakie Wam będą potrzebne to 45 g drożdży świeżych 50g masła, 170ml mleka, 70ml śmietany 18%, 1 jajko całe i 1 żółtko, 70g cukru i jeden cukier wanilinowy. 
Wszystkie te składniki łączymy ze sobą w rondelku delikatnie podgrzewając i odstawiamy na 10-15 minut do momentu aż drożdże nie zaczną pracować. 
Po odstawieniu do miski przesiewamy 600g mąki pszennej i łączymy z wyżej wymienionym rozczynem wyrabiając ciasto. 



Do posmarowania użyjemy białka (żółtko wykorzystałyśmy do rozczynu), a kruszonkę robimy z 4 łyżeczek mąki, 4 łyżeczek cukru i 1,5 łyżki masła. Można kruszyć jednak ja robię z tego kulkę i ścieram na tartce:)



Ciasto dzielimy na równe 11-12 części w zależności od tego o jakiej wielkości chcemy nasze pierogi. Każdy kawałek ciasta rozwałkowujemy (ja robię to w rękach coś na wygląd małej pizzy) układam wiśnie lub inne wybrane nadzienie i formuję kulkę. 


Układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Jeżeli są już ułożone wszystkie smaruję je białkiem, a kruszonkę ścieram na tartce. Pozostaje jedynie upiec w piekarniku 20-22 minuty nagrzanym do 180C. 


Pamiętajcie! Warto mieć wspomnienia, warto je pielęgnować i dzielić się smakami dzieciństwa z rodziną, a w odpowiednim momencie przekazać je dalszym pokoleniom, aby stały się tradycją rodzinną, którą będą wspominali nasi potomkowie. 
Życzę Wam samych dobrych wspomnień, bo tylko takie należy pielęgnować. Złe wyrzucić z pamięci i miejsce pozostawić na te, które są jeszcze przed nami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 agulecgadulec , Blogger